Uniwersytet Rzeszowski jest otwarty na współpracę ze Wschodem

17.06.2011

Od ponad 17 lat trawa współpraca pomiędzy polskim środowiskiem w Berdiańsku i Uniwersytetem Rzeszowskim. Po raz pierwszy w roku 1994 czteroosobowa grupka młodzieży ...

Relacje z wyjazdu. Dzień pierwszy, ranek (uzupełnione)

11.04.2011 11 kiwtnia 2011, godz. 09.30. Tę noc mam za sobą… Jeszcze jedną noc spędzoną w pociągu… Oczy się kleją, nogi wymagają wyprostowania, a grzeszne ciało pragnie pod prysznic.

Nowe kotki w kolekcji i galerii

05.03.2011 Nowe kotki w kolekcji i galerii suchomlynow.org.ua/koty#new

Eurobizantyjskość – fenomen współczesnego społeczeństwa ukraińskiego.

01.03.2011 Bizantyjski obraz świata i jego percepcja są ukształtowane na podstawie takich pojęć, jak kłamstwo, podstępność, podłość, obłuda, zdrada, zmowa, kuluarnjść i intryganctwo, obskurantyzm i kult...

Sprowokowana wędrówka do zakamarków podświadomości

12.02.2011 Stambuł... Miasto tysiąca meczetów i duchowe ognisko prawosławia, pomost pomiędzy Orientem a Okcydentem, miejsce szczególnej penetracji cywilizacyjnej, prawdziwy palimpsest kulturowy.

„Turecki” cykl wierszy Mieczysawa Łypa

12.02.2011 Czytając wierszy Mieczysława A. Łypa, które stanowią pewien cykl liryków związanych z Turcją, nie mogłem powstrzymać się od rozważań nad ich uderzającą ...
Dwie ciekawostki o ‘sowkowości’ (sowieckości) lączącej ludzi
03.11.2010

W latach 70. ubiegłego stulecia w środowisku dysydentów, bohemy artystycznej i czarnogiełdziarzy pojawił się wyraz slangowy o negatywnym nacechowaniu 'Sowok' (pol. Szufelka), pochodzący od rosyjskiego przymiotnika cоветский (pol. radziecki) i oznaczający gorących zwolenników systemu radzieckiego oraz osób o wyraźnej mentalności Kraju Rad. Można to potraktować, jako swoistą reakcję obozu „niezgodnych”, składającego się z przedstawicieli różnych warstw społecznych, świadomych antysowietczyków, ale także apolitycznych kołtunów, zamkniętych we własnym światku dobór materialnych i nie uznających żadnej ideologii. Obecnie wyraz 'Sowok' staje się pojęciem oznaczającym Homo Post-Soveticus, którego świadomość jest mocno zakorzeniona w kulturze i tradycjach nieistniejącego już imperium.

Do dzisiaj mieszkańcy całej Rosji, Białorusi i krajów bałtyckich, i Ukrainy Zachodniej (zostały okupowane dopiero w latach 1939 – 1940) na Sylwestra oraz inne uroczystości nieodmiennie kroją przepyszną (jak na moje sowkowe smaki) sałatkę nazywaną z francuska „Olivier”, która jest wynalazkiem Homo Soveticus i nie nic wspólnego z nazwą i tym bardziej z krajem „wysokiej” kuchni. Chociaż warto wspomnieć, iż w latach 60. XIX wieku Francuz Lucien Olivier, kucharz popularnej za tamtych czasów moskiewskiej restauracji „Ermitage”, przez przypadek wymyślił sałatkę, składającą się z mięsa głuszców i kuropatw, gotowanych raków, jaj i ziemniaków, korniszonów. Sałatka koniecznie musiała być przyprawiona sosem majonezowym. Człowiek radziecki, egzystujący w kraju permanentnego braku artykułów spożywczych, pozostawia w przepisie jajka, ziemniaki i ogórki kiszone, zamieniając delikatesowe mięso bardziej prozaicznym: wołowiną lub wieprzowiną, ale najczęściej zwykłą mortadelą. Sałatka w rodzinach sowieckich był robiona dla wielu osób i na kilka dni, dlatego do niej stali dodawać groszek konserwowany (nie aby jaka rzadkość, którą można było kupić po znajomości, spod lady), gotowaną marchewkę i czasami cebulkę. I oczywiście radziecki tłusty majonez, w celu podwyższenia wartości odżywczych.

Są postacie, które łączą ludzie i narody. W przypadku Polski i wschodnich krajów ościennych niewątpliwie jest to aktorka Barbara Brylska wielka gwiazda na przestrzeni postsowieckiej, która zagrała główną rolę w radzieckim filmie pt. „Szczęśliwego nowego roku” (1975). W okresie świątecznym jest puszczany prawie na wszystkich kanałach i we wszystkich republikach postradzieckich. Jest to komedia o nieskomplikowanej fabule. Grupa starych przyjaciół ma w zwyczaju spędzać Sylwestra w publicznej łaźni. Podczas jednej z zabaw, będącej wieczorem kawalerskim Żenii, nadmiar wódki sprawia, że dwoje kumpli traci świadomość. Pojawia się problem - jeden z nich, Pawlik, miał lecieć do Leningradu, by spędzić sylwestra ze swą ukochaną. Pijani przyjaciele nie są w stanie przypomnieć sobie, który z nich i po co miał lecieć do tego miasta. Do samolotu, przy pomocy kolegów, trafia Żenia. Mężczyzna budzi się na leningradzkim lotnisku. Pewien, że wciąż znajduje się w Moskwie, wzywa taksówkę i jedzie do domu. Nazwa ulicy, wygląd budynku i numer mieszkania zgadzają się. Nawet klucz pasuje - ot, typowa sowiecka architektura. Nie sposób wyobrazić sobie zaskoczenia Nadii (Barbara Brylska), gdy ta, wchodząc do mieszkania, zastaje w łóżku półnagiego mężczyznę. Z tego przypadkowego spotkania rodzi się wielka miłość.

Głupawy na pierwszy rzut oka film jest parodią na radziecką rzeczywistość. W sposób zawoalowany reżyser pokazuje szarzyzność, niezmienność i jednostajność życia człowieka i całego społeczeństwa Związku Radzieckiego. Fabuła filmy bazuje się na ironii i właśnie dlatego tytuł w oryginale brzmi „Ironia losu”. Nasuwa się analogia z Rewizorem Gogolia: „Nad kim śmiejecie się? Nad sobą się smiejecie!” Do dzisiaj ekranizacja tej historyjki cieszy się wielką popularnością na przestrzeniach od Estonii po Kazachstan. Między innymi film ten był puszczany w PRL-u, ale nie wywołał żadnych emocji przez swoją absurdalność i niezrozumiałość polskim widzom.