Kolejny wyjazd do Paryża!

16.10.2010 Kolejny wyjazd do Paryża!

Panoramiczne zdjęcia

10.10.2010 panoramiczne zdjęcia

Wizyta do Uniwersytetu Rzeszowskiego

04.09.2010 3 września br. przebywali w Uniwersytecie Rzeszowskim prof. Lidia Antoszkina (rektor Uniwersytetu Managementu i Biznesu w Berdiańsku) i doc. dr Lech Suchomłynow (dziekan Wydziału Społeczno-Gospodarczego).

Konferencja Polonistyk Uniwersyteckich w Rzeszowie

26.08.2010 W dniach 12-13 maja 2010 r. w Instytucie Filologii Polskiej Uniwersytetu Rzeszowskiego odbyło się spotkanie plenarne Konferencji Polonistyk Uniwersyteckich...
Kawa, Tarkan, integracja: Voice of Turkey łączy ludzi
22.12.2010

Mentalność! Mentalność o rodowodzie bizantyjskim łączy ludzi na tych terenach. Jesteśmy rozdarci pomiędzy Wschodem a Zachodem. I jest nam bardzo dobrze na tym rozdrożu, bo jeszcze mamy prawo wyboru i wielkie nadzieje – tak nam się wydaje. W każdym momencie możemy rozpocząć ruch i wtedy zacznie coś się dziać. A co Europa?

W roku bodajże 1999, pracując jako opiekun grupy obcokrajowców (Słowaczki i Ukraińcy) na uczelni w Tyczynie koło Rzeszowa i mieszkając razem z nimi w akademiku, jak i każdego poranku robiłem sobie kawę... Dziewuszki krążyły pomiędzy pokojami, łazienką a kuchnią. Radio włączone na full, grają muzyczką, facet coś gada, a kawa się parzy w kubku. W pewnym momencie z tego potoku nut i słów wyłapuję coś... niby: „długi dzień” czy może „Bóg wie gdzie” - ciągnie słodkim głosem jakiś facet. Uważniej przysłuchuję się i... nic nie rozumiem. Oprócz tych fraz, które kojarzyłem z językiem polskim... Nie rozumiem nic! Przecież to jest turecki – stwierdziłem sobie. Pytam moje Słowaczki (a było je cztery: Marianka Piptova, Denisa Turčikova, Matia Chauturova i Zuzia Polakova): kto to śpiewa? Okazało się, że jest to słynny Tarkan. Notka biorgaficzna

Tarkan Tevetoğlu (http://www.tarkan.com) - piosenkarz nazywany przez Turków Księciem Popu jest znany w wielu krajach na całym świecie. Urodził się 17 pazdziernika 1972 roku w Alzey, Niemcy. Jego ojciec był tureckim imigrantem, więc kiedy Tarkan miał 14 lat jego rodzice postanowili wrócić do Turcji. Tarkan studiował w Istanbule i uczęszczał do szkoły muzycznej. Na początku lat '90 wrócił do Niemiec., gdzie wydał pierwszą płytę, dzięki której zyskał rozgłos na całym świecie. Wkrótce wyjechał do Nowego Jorku na 2 lata .... później powrócił i znów nagrał płytę "Tarkan" oraz wydał kilka singli: ''Simarik'' (''Spoilt''), 1999 * ''Sikidim'' (''Shake''), 1999 * ''Bu Gece'' (''Tonight''), 1999 Single rozeszły się po całej Eurpie, Austrli a nawet Afryce Południowej. Tarkan stał się WIELKĄ GWIAZDĄ wygrał World Music Awards w Monaka i został maskotką drużyny football'owej Turcji oraz "twarzą Pepsi", wystąpił w wielu reklamach oraz kampaniach. Ma własną kolekcję perfum.

Tak się zaczęła trwająca do dzisiaj moja „przygoda” z turecką gwiazdą i kulturą byłych Osmanów. Od tamtego czasu jestem częstym gościem w Istanbule. I prawie płaczę z radości, stojąc na moście Galata i patrząc na sułtański pałac Topkapy, Złoty Róg, Bosfor i liczne faliczne minarety maeczetów. Inność – daleka i niezrozumiała, ale pociągająca i czarująca. Nie wiem, czy po jego(Tarkana) próbach śpiewać po angielsku (przecież ma album „Come closer”, 2006) i podbić cały świat ktoś w Europie pamięta go. Ale Voice of Turkey do dziś nie stracił na popularności w krajach byłego ZSRR.

Właśnie dzisiaj, pijąc drugą poranną kawę zobaczyłem w telewizji reklamę pomarańcz i cytrym tureckich(niezabrakło również rosyjskiej wódki!) – aż serce mi zabolało – śpiewa po rosyjsku "nasz" turecki słowik: http://www.youtube.com/watch?v=oG7pYWOmkNc Więc nie mogłem nie podzielić się swoimi uczuciami – wylewam je na swoim blogu.

Mentalność! Mentalność o rodowodzie bizantyjskim łączy ludzi na tych terenach. Jesteśmy rozdarci pomiędzy Wschodem a Zachodem. I jest nam bardzo dobrze na tym rozdrożu, bo jeszcze mamy prawo wyboru i wielkie nadzieje – tak nam się wydaje. W każdym momencie możemy rozpocząć ruch i wtedy zacznie się coś dziać. A co Staruszka Europa? Jesta jak na autostradzie... ze swoimi kilkoma prędkościami... pędzi i pędzi do przodu... jest pozbawiona możliwości wyboru trasy i kierunku ucieczki... nie może pozwolić sobie zboczyć! I tylko my, ludzie ze Wschodu urozmaicamy życie i wprowadzamy pewne dysonansy w tą unijną monotonię. Polacy o rodowodzie sarmackim rozlazły się po wszystkich krajach starego kontynentu i spokojnie popijają piwko i wódeczkę na dworcach od Sztokholmu do Aten, w Rzymie nawet smażą ziemniaczki w parku Gianicolo – widziałem to osobiście w roku 2009, nawet chciałem dołączyć do tej uczty. Ukraińcy, którzy muszą mieć „kaganiec” – wizę Schengen, żeby wjechać do Europy, okupowali Hiszpanię, Portugalię, Czechy i Włochy. Z rana w okolicach dworca w Bergamo słychać mowę Szewczenki i Franki (tego drugiego częściej, bo przeważnie Ukraińcy z zachodu kraju wyjeżdżają do Europy, a tamci ze wschodniej części jadą do Matuszki Rosji, ukłonić się Kremlowi, Putinowi i Miedwiedjewowi). Już nie wspomnę o milionach naszych Braci z Turcji. Rozsiał ich los tułaczy od Manchesteru do Berlina. Rozlały się pomiędzy Bałtykiem a Adriatykiem. "Harują" i "męczą" się prawowierni nad Sekwaną i Renem, wspominając rodzinne krajobrazy: białe góry Karsa i Erzurum, herbaciane pola Trabzonu i Samsunu, pomarańczowe gaje Izmiru i Bodrum. Dzieci Ataturka powoli zaczynają oswajać błogosławioną ziemię nad Wisłą i nawet nad Sanokiem, moje Podkarpacie.

Może właśnie oni – Turcy – przywrócą Polsce obraz kraju wieloetnicznego, może właśnie wtedy Rodacy uświadomią, że oprócz nas - Polaków są jeszcze inne narody. Rozpocznie się wtedy dialog międzykulturowy i zapanuje atmosfera tolerancji i braterstwa. I obok dzwonnic i kopuł barokowych i renesansowych staną dumnie meczety i wysokie minarety – świadectwo przyjaźni pomiędzy Krzyżem a Półksiężycem. Zobaczą to Bracia-Żydzi, zdziwią się i porzucą Ziemię Obiecaną, wrócą do Polski i zaczną budować swoje Bożnice.

Fantasy nigdy nie było moją mocną stroną! Więc reasumuję.

Globalizacja... Świat się kurczy... Stajemy się bliżsi sobie... Może to ten Tarkan łączy ludzi? Gdyby tak było...

Teraz już wiem, że nie był to żaden „długi dzień”, ani „Bóg wie gdzie” lecz normalnie po turecku „Bu gece” – „Ta noc”. Weźcie nas do Unii Europejskiej! My wam zaśpiewamy i nawet.. pokażemy ;-)