Bizantyjski obraz świata i jego percepcja są ukształtowane na podstawie takich pojęć, jak kłamstwo, podstępność, podłość, obłuda, zdrada, zmowa, kuluarnjść i intryganctwo, obskurantyzm i kult przywódcy, a także patos, przepych, nadmiar wszystkiego (pojęcia spokrewnione z tak zwaną rosyjską skalą), połączone z tradycjonalizmem i patriarchalnością.
Człowiek postradziecki ma wyraźną problem z samoidentyfikacją. Szczególnie ten problem uwidacznia się w Rosji. Trudno się dziwić. Po wchłonięciu tylu narodów i etnosów od Czeczenii i Karelów po Czukotkę i Kamczatkę na tle polityki przeciwstawiania się szeroko pojętemu Zachodowi (nie wspominajmy o słynnym zapłodnieniu kultury rosyjskiej przez francuska, to dotyczyło tylko dworzan – w życiu łapciarzy nic się nie zmieniło do dziś: pijatyka, bijatyka, szachrajstwo, ciemna głupota etc.) władcy na Kremlu i w pałacu Zimowym nie mieli innego wyjścia, jak niekonsekwentnie propagować kontrowersyjne idee Wielkiej Matuszki Rosji. Ciekawostka: po rewolucji październikowej Święta Trójca została zmodyfikowana: Marks – Engels – Lenin, obecnie Rosja trzyma się na chamskim urzędniku, obskurnym popie i podstępnym milicjancie. Nie mniej jednak, po upadku ZSRR, kiedy to jeszcze wierzono w transformacje społeczno-kulturowe, w leksykonie Homo Postsovieticum, w tym Ukraińców, został spopularyzowany przedrostek EURO- dodawany do wszystkiego, co było inne, a więc lepsze! Semantyka nawiązywała do standardów zachodnich sąsiadów lecz nie miała nic wspólnego z wartościami społeczeństwa europejskiego. Człowiek postradziecki nagle przemieścił się z „rozwiniętego socjalizmu” i „rewolucyjnej pieriestrojki” do pierwotnego kapitalizmu. Na tle totalnej nędzy reklamowane towary wydawały się czymś mistycznym i nieosiągalnym dla większości obywateli (tutaj nie mówmy o nowobogackiej warstwie złodziei i sprytnych byłych partyjnikach – oni mieli i dalej mają własną rzeczywistość).
Eurookna, europłoty, eurokafelki, eurofiranki, eyroremont stały się integralnym składnikiem sposobu myślenia Homo Postsovieticum. Mamy do czynienia z dziwnym inikatem – eurobizantyjskością: pragnienie do standardów europejskich życia połączone z wyraźną mentalnością bizantyjską.
Ołeh Pokalczuk uważa, że bizantyjski sposób myślenia – to, przede wszystkim, sposób zachowywania się człowieka, który jest skazany na zamieszkanie w warunkach niesprzyjających lecz który potrafi wykorzystać te warunki. Bizantyskość potrzebuje permanentnego stresu, co rozwija szczególny, afektowny typ kultury. Ta kultura boleśnie reaguje na zmiany i bazuje się na samoodtwarzaniu się. Dalej badacz stwierdza, że Bizantyjczycy przydzielają nadzwyczajną uwagę rytuałowej stronie każdego procesu, a każdy obrzęd staje się celem sam w sobie. Myślenie bizantyjskie ma szczególny tym uzależnienia psychicznego.
Bizantyjski obraz świata i jego percepcja są ukształtowane na podstawie takich pojęć, jak kłamstwo, podstępność, podłość, obłuda, zdrada, zmowa, kuluarnjść i intryganctwo, obskurantyzm i kult przywódcy, a także patos, przepych, nadmiar wszystkiego (pojęcia spokrewnione z tak zwaną rosyjską skalą), połączone z tradycjonalizmem i patriarchalnością.
Ale raczej znów chodzi o elity... bo nędzny rolnik, strudzony robotnik i zestresowany biurowiec nie za bardzo mają czas na intrygi, a przepych im tylko się marzy – i to w przerwach pomiędzy adoracjami swoich naczelników...
A teraz poznaj swego sąsiada bliżej...