Приречений на Стамбул

30.11.2019

Стамбул невпинно змінюється й оновлюється, швидко відбудовується й уперто затирає ознаки минувшини… Осучаснення невмолиме, так само, як і знищення культурного обличчя османської столиці...

Я не вірю у веселку…

19.05.2019

Він обрав мене сам… Певного грудневого вечора, нахабно увірвавшись до квартири, він, очеретяний кіт, якого я назвав Османом, залишився зі мною назавжди… до кінця… Було очевидним, що він, був домашнім. Можливо його вигнали, або сам загубився. Це налякане створіння усього боялося, а тому переховувалося по різних кутках. Від страху він мав дивний вигляд мохнатої мордочки із виразною косоокістю, яка згодом минула. Ми мали якось познати та притертися один до одного, призвичаїтись.

Medal Zasłużony Kulturze - Gloria Artis

02.04.2019

Brązowe Medale Zasłużony Kulturze Gloria Artis otrzymali prezes Polskiego Kulturalno-Oświatowego Towarzystwa w Berdiańsku profesor Lech Aleksy Suchomłynow (Międzynarodowa Szkoła Ukrainistyki Narodowej Akademii Nauk Ukrainy oraz profesor Helena Krasowska (Instytut Slawistyki Polskiej Akademii Nauk). W imieniu Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego profesora Piotra Glińskiego medale wręczył dyrektor gabinetu Ministra Jarosław Czuba podczas uroczystej prezentacji monografii Świadectwo zanikającego dziedzictwa. Mowa polska na Bukowinie Karpackiej:Ukraina-Rumunia. Uroczystość ta została zorganizowana przez Studium Europy Wschodniej Uniwersytetu Warszawskiego.

Стамбул поглинає поступово, але безповоротно

31.01.2019

В азійській частині Стамбула, у Кадикьої, є дільниця з дивною назвою «Мода». Район богемний… просоціалістична дільниця вільнодумства, місце скупчення новоявленого істеблішменту і притулок тутешніх фриків. Тут вінтажні бутики сусідують із тату-салонами, а у гламурних кнайпах студенти й офісний планктон п’є раки, вино та пиво.
Стамбульська Мода – орієнтальний виклик європейському Бейоглу.

Відтворити образ: Істанбул існує поза часом

27.11.2018

Непроглядний туман наступав із північного сходу. Осіннє місиво вкрило усе місто, від Бейкоза до Сарайбурну, і повільно заповзало у душі стамбульців, посилюючи одвічний неспокій – Hüzün

Мій Істанбул: місто вічного непокою

24.06.2018

Дві стихії - повітря й вода - змішують криваво-червоне минуле і розмите майбутнє у цілісне химерне сьогодення.
Невизначеність і непевність... Ось що є суттю стамбульської душі.

Flesh-wrażenia czyli pobyt w Polsce: kawa, Gruzja i zakaz palenia.
21.11.2010

Decyzja wyjazdu do mojej Polski zapadła jakąś spontanicznie. Już ponad miesiąc siedziałem w domu po powrocie z Paryża i całkowita frustracja ogarnęła mnie. Dawno marzyłem przyjechać do Nadwiślańskiego Kraju nie w sprawach, a tak po prostu, spotkać się Helką, połazić uliczkami odbudowanej warszawskiej starówce, po Krakowskim Przedmieściu, Nowym Świecie, Chmielnej (na której tym razem mieszkałem), wpaść do knajpy i posmakować „kawy po polsku”...

Ciekawe, że na Wschodzie „kawa po polsku” kojarzy się ze zwykłą parzoną kawą sypaną. Nawet funkcjonowało kiedyś powiedzenie, że „dobra kawa powinna być gorąca i słodka, jak pocałunek Polki”. Jakie to miłe... tym bardziej na tle pewnej polonofobii w Rosji.

Kawę przyzwyczaiłem się pić jeszcze w latach 90. pod czas mego dłuższego pobytu na Podkarpaciu, w moim rodzimym Rzeszowie. Od tamtego czasu uwielbiam i nawet trochę się znam na kawach. Jak się mówi: „lubię poczuć piach na ustach”.

No i doleciałem do... Katowic-Pyrzowic, gdzie dociera ukochany i prawie niezawodny Wizzair. Na powitanie już w stolicy Zagłębia Śląskiego taksówkarz spod dworca kolejowego zawiózł nas do pobliskiego hotelu aż za 75 PLN. Z powrotem dojechaliśmy za 25... Możliwe, że facet chciał nam pokazać urok tego miasta, które często porównuję do Doniecka? Raczej znalazł kolejne ofiary, które chciał naciągnąć – myśmy się dali... Niech gościu zarobi coś...

Następne trzy dni – Warszawa:

Dzień pierwszy (deszczowo i pochmurno): Galeria „Centrum” i ciuchy, Helka i „Żywiec” (dużo!), polskie śledzie i „Żywiec”, długie rozmowy i „Żywiec”. Gratuluję Polakom „Żywca”! A potem nocne spacery...

Dzień drugi (czyste niebo, słońce i prawie wiosna). Cały dzień upłynął, jak nie dziwnie, pod egidą Gruzji. Na dzień dobry wpadliśmy do nowej winiarni na Chmielnej 11 „Tbilisi”, byliśmy zaskoczeni szerokim asortymentem i niskimi cenami. Cynandali,Chwanczkara, Pirosmani... bimberek-czacza... wypiliśmy po lampce Napareuli i dzień się zaczął.

Zaskoczyły tłumy turystów i... warszawiaków, chyba wyleźli pogrzać się w promieniach późnojesiennego słoneczka, bo potem „szaro, brudno i śnieży, nie ma kosmonautów i nie ma papieży” (Grzegorz Turnau). Po spacerku po starówce dotarliśmy do gruzińskiej (!) Knajpy „Argo” na Piwnej, o której dużo czytałem pozytywnego. Nie byłem zawiedziony: chaczapuri, zupa charczo, chinkali, bakłażany z orzechami – pycha! Polecam gorąco! A jakie wino Saperawi! Również w Internecie czytałem o jakimś wspaniałym napoju gruszkowym, gruzińskiego producenta... akurat nie było... Rosyjskojęzyczna kelnerka, starsza Polska, poleciła napój cytrynowy lub kremowy. Jakie było zaskoczenie, kiedy spróbowaliśmy tej ambrozji. Smak dzieciństwa i... ZSRR, okazało się, że to zwykła (dla nas, a egzotyczne dla Polaków z Kraju) „Limonad” i „Krem-Soda”.

Potem restauracja „Literatka” z widokiem na plac Zamkowy, rumuński koniak „Alexsandrion” (lany pod obrusem) i espresso. Następnie wizyta do monopolowego, zaopatrzenie się w małe winka. Pod Domem Polonii kupiliśmy zjedliśmy jakieś wileńskie specjały (ukraińskie są zdecydowanie lepsze).

Po drodze znów wpadliśmy do winiarni „Tbilisi”. Kelner-Białorusin – miły i uprzejmy (jak będę w Warszawie, to będę tutaj wpadał).

W restauracji „Przystanek Chmielna” była fatalna obsługa i okropne jedzenie, sami musieliśmy odkorkowywać chilijskie wino: drogo i nieprzytulnie. Natomiast w „Bordo”, znajdującej się parę kroków dalej, obsługa super i pyszna bruschetta. Siedzieliśmy tu do zamknięcia, byliśmy ostatnimi gośćmi lokalu.

Poniedziałek... Czy muszę coś pisać o pierwszym dniu tygodnia? Chyba nie! Spotkania, wizyty, rozmowy, papiery – sprawy jednym słowem. Dopiero po 15 trochę luzu w „Sfinksie”: talarki, shaorma, karkówka, steki i duże dzbany wina (nic specjalnego). Ostatni akord dnia – dżin z tonikiem już w apartamencie. Jutro lot do Rzeszowa. Pożegnania.

Pochmurny ranek, pakowanie się, pierwsza kawa, druga kawa... „pijemy, palimy, wychodzimy”. Wieje, jak w Kieleckiem... za pół godziny 'wylądowaliśmy' na Okęciu. Krótkie spotkanie ze starym znajomym i ruszamy na odprawę.

Rzeszów. O tym mieście nie mogę pisać krótko. To jest odrębny temat. Powiem tylko, że był to krótki powrót do czasów młodości i naiwności. Było świetnie, ale krótko.

Lot na Ukrainę... sprawy w Kijowie i wyjazd do domu.

Jeszcze jeden flash! Akurat 15.11.2010 w Polsce weszła w życie jakaś nowa ustawa o zakazie palenia – owoc chorej wyobraźni ustawodawców. Na kwasi-europejskiej Ukrainie od kilku lat jest zakaz palenia w miejscach publicznych i tylko od niedawna zabraniają palić w pociągach. Jadąc do Dniepropietrowska ekspresem poszliśmy z kolegą na koniec wagonu (ros. tambur) na papieroska. I tutaj nas złapała nasza „oddana sprawie” milicja. Sprawdzanie dokumentów, głupie pytania – faceci zmniejszają dystans, boją się przestraszyć, ale muszą pokazać poważność całej sytuacji. 50 UAH do kieszeni funkcjonariusza i po sprawie – mamy nawet pozwolenie palić w ciągu całej podróży! Tak trzeba sprawy załatwiać! Czy może warto było czekać na protokół i decyzję sądu?Korupcja tkwi w „sowkowej” podświadomości... i kto zmieni ten kraj?